poniedziałek, 20 października 2014

Promo #5

   Zapowiedź rozdziału 5, który pojawi się 23/24 października.
___________________________________________________

    Patrick odpina pierwszy guzik koszuli.
    - Ocaleni z paszczy smoczycy! - komentuje opuszczenie gabinetu Smith.
   - I dobrze - zgadzam się z mężczyzną. - Nikt w instytucie tak mnie nie przeraża jak ona, nawet generał główny.
   - Mam to samo odczucie, Meyves. - Blondyn przygląda się naszemu odbiciu w jednej ze szklanych ścian windy. - Victelia Smith budzi powszechny szacunek, który wynika raczej z lęku niż faktycznego podziwu dla jej osiągnięć. Tak to już jest z tymi, którzy sięgnęli po najwyższą władzę.
   - Jak myślisz, dlaczego chce trzymać Carę jak najdalej od Iglesii?
   - Nie jestem pewien, przyjacielu. - Zamyśla się na chwilę. - Ale wydaje mi się, że wyczuwa ona w pannie DeMone jakieś zagrożenie. A propo, powiedziałeś smoczycy, że znasz sprawczynię tego całego galimatiasu?
   Nie do końca rozumiem, co znaczy słowo "galimatias", ale przyjmuję, że to synonim słowa "chaos".
   - Wprost nie, ale coś mi mówi, że odkryła to po przeczytaniu raportu.W dodatku stwierdziłem przybliżony wiek Cary, co pewnie wzbudziło u doktor podejrzenie.
   - Uważaj, młody. - Blondyn klepie mnie po ramieniu. - Oby to nie był początek jakieś większej afery.
   - Dzięki.
   Docieramy na piętro Departamentu Fizyki i Nauk Astronomicznych. Jeśli do tej pory spotkało mnie kilka małych zaskoczeń, to ta niespodzianka wprawia mnie w osłupienie.
   Przed nami, tuż przy głównym wejściu do departamentu, zaparkowany jest wózek inwalidzki z doktorem Jecberem  na pokładzie. Dobrze wiem, kto prowadzi ten pojazd.
   Cara DeMone patrzy po nas uważnie, odrobinę lękliwie, ale trwa dzielnie na swoim miejscu. Podchodzimy do tej dwójki ciekawi, o co chodzi. Skoro Carze udało się przedostać do Iglesii, oznacza to, że Smith jeszcze nie wydała stosownego rozporządzenia.
   Musimy gdzieś ukryć blondynkę.
   - Dzień dobry. - Czynię znak powitania, ale dziewiętnastolatka jest zbyt zdenerwowana, by bawić się w uprzejmości.
   Jednym szybkim ruchem podwija rękaw białej bluzki, a ja po raz drugi mogę zobaczyć na jej nadgarstku tatuaż. Ma kształt żółwia, jest dość symetryczny, nie ma jednak żadnego zaczerwienieni, które świadczyłoby o tym, że to malowidło na skórze jest świeże. A skoro tak nie jest, to jakie wytłumaczenie pozostało?
   Czary.
   - Proszę - odzywa się niebieskooka. - Proszę, pomóżcie mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane ;) Hejty niekoniecznie :P

Obserwatorzy