niedziela, 30 listopada 2014

Promo #7

   Rozdział jest już napisany, więc pora na zapowiedź. Całość (prawie dziewiętnaście stron) pojawi się przed moja przerwą świąteczną, tj. najpóźniej 19 grudnia.
________________________________________


   Wchodzimy do Destiny, a mnie przechodzą dreszcze, mam silne wrażenie deja vu. W dodatku na końcu kolejki zbudowanej z młodych kadetów wojska stoi blondwłosa dziewczyna. Dopiero po kilkukrotnym mrugnięciu oczami dostrzegam, że jej włosy to kaskada opadających na plecy loków.
   - Stary, wszystko w porządku? - John szturcha mnie ramieniem. - Zbladłeś.
   Kręcę przecząco głową.
   To nie Cara.
   
- Nie, nie, wszystko w porządku. To tylko ta zmiana otoczenia - z rażącej bieli do głębokiej zieleni.
   - Doskonale cię rozumiem. - Coraje maszeruje raźno obok mnie, a kadetki rzucają mu kokieteryjne spojrzenia, z których najwidoczniej nie zdaje sobie sprawy. - Jakby nie można zrównoważyć tych barw i wszystko pomalować na żółto.
   - Nie każdy jest fanem tego koloru, John - oponuję. - Poza tym, zanim zdecydowaliby się na jeden odcień, minęłyby wieki. - Dostrzegam kolejną dziewczynę z rozpuszczonymi włosami. Wzdycham. - A niektórzy chyba się zapominają.
   Coraje podąża wzrokiem za moim spojrzeniem i wydyma usta - robi tak zawsze, gdy coś mu się nie podoba albo w jego mniemaniu jest niezgodne z panującymi zasadami.
   Wypruwa na przód, stoi przed drzwiami do komnaty prawdy, gdzie mieści się Purgatorio, piorunuje wszystkich surowym wzrokiem, młodzież staje na baczność.
   Dołączam do przyjaciela, ciekawy, jak obejdzie się z nieposłusznymi kobietami.
   - Witajcie. - Składa dłoń według zwyczaju, rekruci odwzajemniają gest. - Witajcie na kolejnej próbie waszych możliwości fizycznych i mentalnych. - Wraca pół drogi i wydaje komendę. - W lewo zwrot!
   Teraz wszyscy stoją do nas frontowo, po zajęciu miejsca u boku blondyna mogę spokojnie przyjrzeć się zgromadzonym, tylko kilka osób wygląda na takie, które przekroczyły wiek żołnierski i mogą starać się o punkty do przyjęcia na stanowisko szeregowych.
   Jonathan spogląda po kolejnych twarzach z przyjacielskim uśmiechem na twarzy.
   - Kolejny raz będziecie tu walczyć o pokazanie nam siły swojej wytrzymałości. To wasza trzecia próba - uwierzcie mi, jeszcze wszystko przed wami. Kto wie, może wśród was jest ktoś, kto pobije obecnego tu kapitana Baumwana w ilości punktów za jedną próbę - wykonuję gest powitania - a może nawet zburzy Purgatorio. Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia, badamy tę sprawę, możliwe, że za jakiś czas do waszej grupy dołączy jeszcze jedna osoba. - Wiem, że żartuje. Departament Główny nigdy nie zgodziłby się na wcielenie Cary do wojska, szybciej wtrąci ją do więzienia. - Skoro wszyscy jesteście już gotowi, możemy zaczynać. O ile wspaniałe damy próbujące zdobyć nasze serca swoimi pięknymi włosami zechcą je związać. Macie na to pięć sekund, inaczej was stąd wywalę.
   Przez grupę przechodzi fala cichego śmiechu, kadetki potulnie wiążą włosy w kucyki lub warkocze.
   - I informuję, że gdyby ktoś potrzebował, to nie mam jakichkolwiek gumek! Moje zapasy się skończyły. - Puszcza oczko do stojącej naprzeciw niego nastolatki, a ona się rumieni.
   Przewracam oczami i lekko się uśmiecham. Jonathan jest typem osoby, która zjedna sobie przyjaciół w każdym kręgu społeczeństwa. Czasami zastanawiam się, jakim cudem udało się nam zaprzyjaźnić skoro jesteśmy tak różni.
   

1 komentarz:

  1. Jupi. Przybyłam do domu, tata poszedł do pracy, a ja dobrałam się do jego laptopa i mogę sobie trochę pouzupełniać C: tak więc czytam zapowiedź i mam nadzieję, że rozdział pojawi się dosyć szybko! Czekaj. 19 stron :o? Wow.
    Johnathan <3 a więc przybyłeś.
    "- I informuję, że gdyby ktoś potrzebował, to nie mam jakichkolwiek gumek! Moje zapasy się skończyły." - ten tekst wygrał życie XD. Nic, tylko czekać na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane ;) Hejty niekoniecznie :P

Obserwatorzy