Zapowiedź rozdziału, który w całości ukaże się 28 lutego.
_____________________________________
Zasiadamy na kanapach w salonie, z telewizora dochodzi jakaś muzyka, moje rodzeństwo ogląda koncert pewnej popowej gwiazdy. Spoglądam przelotnie na ekran, po czym sięgam po naczynie z cieczą. Coś mi nie pasuje. Zwracam się do Evemis.
- Dlaczego przyniosłaś trzy szklanki? - Upijam łyk napoju, bacznie przyglądając się siostrze.
- Zapomniałam powiedzieć, że też mamy gościa.
- Cara jest w łazience na górze, za chwilę powinna do nas zejść - dopowiada Rony, a ja krztuszę się piwem, John klepie mnie po plecach.
- Stary, jaka reakcja. Co to za Cara?
- Co ona tu robi? - Ignoruję pytanie przyjaciela, czuję nagłe napięcie i zdenerwowanie. - Dlaczego mnie nie uprzedziliście?
- Cara prosiła, by nie przeszkadzać ci w pracy. Chce z tobą porozmawiać. I może nawet się trochę za nami stęskniła. - Evemis uśmiecha się nieśmiało, jest przygotowana na burę, którą powinienem jej teraz dać.
Od mojego wybuchu ratuje ją pikanie komputera, zielonooka ciągnie za rękaw brata i oboje udają się do kuchni po talerze z jedzeniem.
Coraje patrzy na mnie z uniesioną brwią, czekając na wyjaśnienia, a ja szukam w głowie odpowiednich słów, by wszystko dobrze opowiedzieć.
- Dobry wieczór.
Obaj unosimy się na dźwięk dziewczęcego głosu. DeMone stoi na pierwszym stopniu schodów, ma ciemne spodnie, czarne, ciężkie obuwie, ciemnoniebieski sweter z długim rękawem, proste, jasne włosy opadają jej na ramiona. Minimalny makijaż, by zakryć cienie pod oczami. Mój wzrok kieruje się na jej nadgarstki - czarny sznurek nadal na swoim miejscu, tatuaż zakryty jest ubraniem.
Podnoszę się z miejsca i jest mi odrobinę wstyd, że spotykamy się akurat w chwili, gdy mam w ręce kufel z piwem. Szybko odkładam naczynie, po czym kieruję się w stronę dziewczyny, by przywitać się jak należy.
- Dobry wieczór. - Układam dłoń według zwyczaju, Jonathan czyni to samo, spogląda to na mnie, to na blondynkę. - Pamiętasz kapitana Coraje?
Tworzymy w trójkę coś na kształt trójkąta, w tym czasie moje rodzeństwo przynosi do pokoju kolację.
- Tak, pamiętam - odpowiada niebieskooka, witając się tradycyjnie z blondynem. - Miło mi znowu pana widzieć.
- Mnie ciebie także. - Kapitan uśmiecha się do dziewczyny. - Przejdźmy na ty, proszę. Będę się czuł dziwnie, kiedy tylko do mnie będziesz się zwracała per pan. Jestem Jonathan, możesz mi mówić John.
- Cara. - Dziewiętnastolatka odwzajemnia uśmiech, a mężczyzna patrzy na nią zauroczony. Kolejna ofiara uroku DeMone.
_____________________________________
Zasiadamy na kanapach w salonie, z telewizora dochodzi jakaś muzyka, moje rodzeństwo ogląda koncert pewnej popowej gwiazdy. Spoglądam przelotnie na ekran, po czym sięgam po naczynie z cieczą. Coś mi nie pasuje. Zwracam się do Evemis.
- Dlaczego przyniosłaś trzy szklanki? - Upijam łyk napoju, bacznie przyglądając się siostrze.
- Zapomniałam powiedzieć, że też mamy gościa.
- Cara jest w łazience na górze, za chwilę powinna do nas zejść - dopowiada Rony, a ja krztuszę się piwem, John klepie mnie po plecach.
- Stary, jaka reakcja. Co to za Cara?
- Co ona tu robi? - Ignoruję pytanie przyjaciela, czuję nagłe napięcie i zdenerwowanie. - Dlaczego mnie nie uprzedziliście?
- Cara prosiła, by nie przeszkadzać ci w pracy. Chce z tobą porozmawiać. I może nawet się trochę za nami stęskniła. - Evemis uśmiecha się nieśmiało, jest przygotowana na burę, którą powinienem jej teraz dać.
Od mojego wybuchu ratuje ją pikanie komputera, zielonooka ciągnie za rękaw brata i oboje udają się do kuchni po talerze z jedzeniem.
Coraje patrzy na mnie z uniesioną brwią, czekając na wyjaśnienia, a ja szukam w głowie odpowiednich słów, by wszystko dobrze opowiedzieć.
- Dobry wieczór.
Obaj unosimy się na dźwięk dziewczęcego głosu. DeMone stoi na pierwszym stopniu schodów, ma ciemne spodnie, czarne, ciężkie obuwie, ciemnoniebieski sweter z długim rękawem, proste, jasne włosy opadają jej na ramiona. Minimalny makijaż, by zakryć cienie pod oczami. Mój wzrok kieruje się na jej nadgarstki - czarny sznurek nadal na swoim miejscu, tatuaż zakryty jest ubraniem.
Podnoszę się z miejsca i jest mi odrobinę wstyd, że spotykamy się akurat w chwili, gdy mam w ręce kufel z piwem. Szybko odkładam naczynie, po czym kieruję się w stronę dziewczyny, by przywitać się jak należy.
- Dobry wieczór. - Układam dłoń według zwyczaju, Jonathan czyni to samo, spogląda to na mnie, to na blondynkę. - Pamiętasz kapitana Coraje?
Tworzymy w trójkę coś na kształt trójkąta, w tym czasie moje rodzeństwo przynosi do pokoju kolację.
- Tak, pamiętam - odpowiada niebieskooka, witając się tradycyjnie z blondynem. - Miło mi znowu pana widzieć.
- Mnie ciebie także. - Kapitan uśmiecha się do dziewczyny. - Przejdźmy na ty, proszę. Będę się czuł dziwnie, kiedy tylko do mnie będziesz się zwracała per pan. Jestem Jonathan, możesz mi mówić John.
- Cara. - Dziewiętnastolatka odwzajemnia uśmiech, a mężczyzna patrzy na nią zauroczony. Kolejna ofiara uroku DeMone.
Bo jak sama nazwa wskazuje to... Demon XD! YEAH! Demony umieją czarować! Badum tsss! Czekam na rozdział ^___^
OdpowiedzUsuń